piątek, 18 października 2013

23.


Paryż...moja nowa miłość. Najpiękniejszy prezent urodzinowy(przelot samolotowy), jaki do tej pory dostałam.
Szczerze to ciężko mi o tym mieście i moich wrażeniach napisać w kilku zdaniach.


W Paryżu byliśmy z Łukaszem niecałe cztery dni. Aby móc wszystko na spokojnie zobaczyć potrzeba około tygodnia lub dwóch. Dlatego po przyjeździe do Polski pozostał pewien niedosyt. Jednak najważniejsze jest poczucie, że zwiedziliśmy najważniejsze miejsca i wykorzystaliśmy czas jak tylko mogliśmy. Plan, który zrobiliśmy przed wyjazdem był dopracowany co do godziny, musieliśmy uwzględnić pogodę i nieco go pozmieniać na miejscu. Metro, autobusy i ogólnie komunikacja miejska jest tak świetna że można im tylko zazdrościć. Mają szesnaście lini metra i żadnych problemów z dotarciem na czas. Dla porównania w Warszawie jest jedna linia i funkcjonuje, jak funkcjonuje.



Urokliwy, klimatyczny, zachwycający taki właśnie w moich oczach jest Paryż. 
Przez kilka dni maszerowania, jeżdżenia metrem wiele rzeczy mnie zaskoczyło. Niektóre bardzo pozytywnie, inne niekoniecznie.
Przed wyjazdem słyszałam, że Francuzi są negatywnie nastawieni do przyjezdnych, turystów. Rzeczywiście tak jest. Nie lubią jak mówi się do nich po angielsku czy płaci drobnymi. Jednak zasadę "mało życzliwego Francuza" złamał Paryżanin, którego poznaliśmy w samolocie. Podał nam najważniejsze informacje, udzielił kilku rad i podwiózł z lotniska do okolic naszego hotelu (80km.) W trakcie drogi nauczył mnie liczenia do dziesięciu i kilku podstawowych słów francuskich. Najbardziej spodobało mi się Je t'aime(że tę), czyli kocham Cię i Mademoiselle czyli panienka. Ogólnie ich język ma w sobie tak przyjemne wibracje, że nawet w kolejce po bilety czy w zatłoczonym metrze słuchałam ich z ciekawością.


 Jadąc do Paryża spodziewałam się, że zobaczę to co w filmach-przystojni szykownie ubrani Francuzi i elegancko wyglądające Francuzki. Białe koszule, schludne marynarki to co chciałam ujrzeć. Trochę się zawiodłam, bo nie spotkaliśmy nikogo tak pięknie ubranego. Także oglądanie paryskiej mody jest mi dane jedynie na pokazach w internecie i zdjęciach reklamowych. 





Wieża Eiffela-wiem ostatnio pisałam, że nie warto zachwycać się największymi zabytkami itd. Ale symbol Paryża zrobił na mnie największe wrażenie. Wieża, którą oglądało się w podręcznikach była przed moimi oczami, które nie mogły objąć jej wzrokiem. Niektórzy uważają że to kupa brzydkiego żelastwa i  w pewnym sensie tak jest, bo architektonicznie nie wzbudza większych doznań. W zachwyt wprawiła mnie jej wielkość i to że widzę symbol Francji (który moja babcia od 13 lat używa jako breloczka przy kluczach) :)








Oczywiście czym by był pobyt w Paryżu gdyby nie wejście na samą górę "żelaznej damy"tak Paryżanie mówią na Eiffel. Weszliśmy po schodach na drugie piętro i nie jest tak strasznie jak niektórzy sądzą. To tylko 690 schodków:) Na trzecie piętro wjechaliśmy windą.
 Widok z góry i wiatr przed którym ciężko było się schować zapierały dech w piersiach.. Następnym razem na pewno zaopatrzę się w czapkę i szalik:) 






                                      Pałac Luksembuski i jego pięknie ubrany jesienią ogród:)





Nowoczesne kino "Globe"




La Defense
Nowoczesna dzielnica oddalona nieco od środka Paryża. W ogóle nie przypadła nam do gustu. Dobrze, że nie wpadli na pomysł, aby zbudować jej bliżej centrum. Wieżowce i wiele przestrzeni wokół przpominały trochę powiększoną Warszawę. Na La Defense zbudowali nowoczesny odpowiednik Łuku Triumfalnego, który jest naprawdę duży.



Wieczorem wybraliśmy się na Montamrtre(dzielnica artystów). Moje klimaty-urokliwe uliczki, lekko zatłoczne, grajkowie przygrywający do spaceru i piękne obrazy miejskich artystów. 
Tuż niedaleko znajduje się Moulin Rouge-dzielnica czerwonych latarni. Ponad stu letni kabaret. Słynie na cały świat i jest w centrum zainteresowania tej okolicy. Odbywają się w nim wspaniałe musicale, które chwalą nawet bardzo wymagający widzowie. Do środka nie wchodziliśmy, ponieważ wejściówka to grubo ponad dwieście złotych. Ale miło było popatrzeć od zewnątrz;)





 Druga część "paryżowania" niebawem  :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz