poniedziałek, 10 lutego 2014

27.

Stolica Włoch jest jednym z najchętniej odwiedzanych miast europejskich. Spacerując po Rzymie czułam się jakbym chodziła po wielkim muzeum. W ogóle mnie to nie dziwi, bo ilość miejsc koniecznych do zobaczenia jest powalająca.
 Cztery bezcenne dni. Niezapomniane i całkiem nowe emocje dostarczył mi widok papieża oraz to że poznałam niezwykłego księdza, który swoimi słowami dał mi wiele do myślenia. Wstrząsnęło to moim sercem, bardziej niż cała piękna Roma.

Jeśli chodzi o kwestie organizacyjne, wszystko poszło zgodnie z moimi oczekiwaniami. Nic mnie nie zaskoczyło. Mama z babcią mianowały mnie najlepszym "przewodnikiem" wycieczek. Zaraziły się chęcią podróżowania i już planują jakiś wyjazd w przyszłym roku. Mój cel został osiągnięty.







 Koloseum
 Patrzyło się z podziwem dopóki nie przeczytałam szczegółowo o wydarzeniach oraz o ilości ludzi, którzy zginęli w rzymskim amfiteatrze. Koloseum poddane jest renowacji, bo trochę się sypie. Więc jeśli ktoś nie był, to musi się spieszyć, bo nie wiadomo ile jeszcze postoi;)
 Kilka metrów od wielkiej areny znajduję się Forum Romanum. Ten najstarszy plac miejski w Rzymie, położony jest na olbrzymiej powierzchni. Zapoznanie się ze wszystkimi zgliszczami po Świątyniach, Łukach Triumfalnych zajęłoby sporo czasu, więc na ten moment zwiedzanie tych zabytków odpuściłyśmy.



Fontanna di Trevi
Piękna! Podobała mi się najbardziej ze wszystkich konstrukcji, które zobaczyłyśmy. Dla mnie wielkie znaczenie ma to jak czuje się w danym miejscu. W wielkiej mierze uzależnione jest to od mojej opinii na temat danego miejsca. Tam czułam niepowtarzalny klimat. Najbardziej podobało mi się to, że znajduje się ona na bardzo małym placu, dzięki czemu wydaje się ona jeszcze większa. Turyści wrzucają tam drobne monety przez ramię do tyłu, aby zapewnić sobie powrót do Rzymu. Jak wyczytałam istnieje również przesąd, że wrzucenie dwóch monet wróży romans, a trzech ślub. Jak na razie wystarczy mi jedna moneta w fontannie, a gdy już wrócę zastanowię się nad kolejną ilością ;D 



Jedynie Schody Hiszpańskie nieco rozczarowały. Rzeczywiście były ogromne, ale nie czułam tam żadnej pozytywnej energii o której wspominają wszystkie przewodniki. Byłyśmy tam wieczorem, a schody w ogóle nie były oświetlone. Dodatkowo, na samym środku przed nimi stał wielki punkt informacyjny, który uniemożliwiał zrobienie jakiegoś fajnego zdjęcia.
 Przypuszczam, że wiosną robią większe wrażenie.

Zamek św. Anioła

Pizza.
Zasługuje na szczególne wyróżnienie. Mój plan o spróbowaniu wszystkich lokalnych potraw przegrał z kretesem. Pizza robiona przez starszego Włocha zwaliła nas z nóg. Codziennie tam chodziłyśmy na obiad i kolację. Codziennie próbowałyśmy nowych smaków. Jeszcze parę dni i dostałybyśmy niezły rabat od włoskiego pizzermana.



Ciasta, ciasteczka, rogaliki, czekolada, kawa.
Jeśli ktoś wie jakim smakoszem słodkości jestem to nie muszę tego komentować. 1/4 zdjęć z mojego aparatu to zdjęcia tych przysmaków, których nie mogłam się na smakować;D 



Bazylika św. Jana na Lateranie.
To właśnie tam znajdują się Święte Schody, które zostały przywiezione z Jerozolimy. Wchodził po nich sam Jezus Chrystus, dlatego to miejsce miało dla mnie szczególne znaczenie. Osoba nadzorująca i pilnująca tego świętego miejsca, wpłynęła na mnie porażająco-ksiądz Marcello Cortese. Rozmawiałyśmy z nim blisko godzinę. Wyjątkowy człowiek, wyjątkowe słowa, które na długo pozostaną w mojej głowie. Osoba, która widziała moje serce, opisała je i dała wskazówki dotyczące dalszej podróży przez życie. Żałuję, że nie mamy wspólnego zdjęcia. Jednak dostałam od niego różaniec, który zawsze będzie mi o nim przypominał.


Przed wyjazdem dowiedziałam się, że środy w Watykanie poświęcone są audiencji Franciszka. Nie miałam pewności, że spotkanie wiernych z papieżem się odbędzie. Nigdzie nie mogłam znaleźć tej informacji. W środę z rana wsiadłyśmy w metro i pojechałyśmy na Plac Piotrowy. Gdy przechodziłyśmy przez bramki zabezpieczające, zobaczyłam że papież jeździ swoim papamobile wśród zebranego tłumu. Zaczęłyśmy biec i przeciskać się przez ludzi, aby być jak najbliżej Niego. Gdy zobaczyłam, że jedzie w naszą stronę, nie mogłam pohamować łez. To niesamowite, że mogłyśmy Go zobaczyć, usłyszeć Jego głos. Prosił turystów z Polski, aby pozdrowili swoich rodaków, a więc pozdrawiam od papieża Franciszka I :)
(Link do filmu, gdy przejeżdżał tuż obok nas -https://plus.google.com/photos)
Po audiencji weszłyśmy do środka Bazyliki św. Piotra, aby pomodlić się przy grobie Jana Pawła II. Gdy zobaczyłyśmy ile osób odwiedza jego pomnik poczułyśmy wielką dumę, że taki człowiek jak On był Polakiem.
Następnie wykupiłyśmy bilety uprawniające do wejścia na kopułę Bazyliki. Widok z takiej wysokości jak zwykle onieśmielał.











Najszybsza poczta na świecie znajduje się właśnie w Watykanie:)



Wyjazd był wspaniały i bardzo różnił się od moich poprzednich wizyt za granicą. Ze względu na religijną atmosferę której można tam doświadczyć oraz na osoby z którymi  tam pojechałam. Mama z babcią spisały się na medal. Kupiłyśmy kilka pamiątek i nagrałyśmy mnóstwo reportażowych filmików w których rozmawiamy po włosku(nie nadają się do publikacji;p). Dobrych zdjęć co prawda wiele nie mamy, bo brakowało mojego nieprześcignionego osobistego fotografa Łukasza P. ale starałam się czynić jego honory;)
Dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki aby wyjazd zakończył się sukcesem. Pomogło!
Czas planować kolejną wyprawę:)




1 komentarz:

  1. świetne zdjęcia! i magiczne miejsce ;) 3 pokolenia w jednym miejscu ;) super sprawa!
    zapraszamy do siebie:http://warszawskie-sloiki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń